Prawica Rzeczypospolitej
Prawica Rzeczypospolitej na Facebook
Prawica Rzeczypospolitej na YouTube
ECPM

Wsparcie

Newsletter Prawicy
Jeżeli chcesz otrzymywać informacje o nowościach na stronie i działalności Prawicy.
» Zamawiam
Struktury lokalne
Do pobrania
Logo Prawicy Rzeczypospolitej.
Logo Prawicy Rzeczypospolitej
Szukaj
Aktualności
24-01-2019
Gość Niedzielny - Jurek: Straszak i chorągiewka

Polskę stać na więcej niż hasła.

Jednym z głównych tematów wyborów europejskich w naszym kraju będzie z pewnością „polexit”, przed którym na alarm bije liberalna opozycja. Żeby dobrze zrozumieć, czym on jest, trzeba mieć świadomość, czym nie jest. Nie jest zamiarem politycznym, ale nie jest też nieporozumieniem. „Polexit” to najzupełniej świadomie uruchamiany propagandowy chwyt, służący do atakowania wszystkich, którzy w „niedostatecznym” stopniu gotowi są spełniać wszelkie polityczne życzenia władz Unii Europejskiej.

„Polexit” to koncept z tej samej kategorii, co „kapitalistyczny imperializm”. Dla marksistów ów rzekomy „imperializm” polegał na tym, że Zachód stawiał opór komunizmowi. Z kolei ten opór, kwalifikowany jako „imperializm”, uprawomocniał militarną ekspansję komunizmu. Obrona Republiki Korei przez Stany Zjednoczone była „imperializmem”, więc agresja komunistycznych Chin przeciw Republice Korei stawała się „walką z imperializmem”. „Polexit” nie polega na tym, że polski rząd chce z Unii wystąpić, ale na tym, że Frans Timmermans chce polski rząd wykluczyć z udziału w decyzjach Rady Europejskiej. I oczywiście na tym, że wiceprzewodniczący Timmermans jeszcze Polską nie rządzi.

Sam PiS zaś nie jest partią opozycyjną wobec Unii, o czym wyraźnie mówi, jest jedynie partią przez władze Unii atakowaną i nielubianą. Władze unijne wolałyby u władzy w Polsce PO, ale z faktu, że PiS chce umocnić swą kontrolę wobec sądów czy mediów, nie wynika, by chciał się poważnie przeciwstawiać ideologii i polityce eurokratów. PiS wspólnie z PO zawierał traktat lizboński, ze wszystkimi jego materialnymi kosztami w dziedzinie choćby antyprzemysłowej polityki klimatycznej. W niedawnej Deklaracji rzymskiej podpisał się pod perspektywą unifikacji walutowej, troszcząc się jedynie o jej „jednakową prędkość”. O zgłoszonej przed wyborami skardze konstytucyjnej na bezprawne narzucenie Polsce przez rząd Tuska paktu fiskalnego PiS całkowicie zapomniał; najwyraźniej uznał, że ponowienie na serio tamtej skargi miałoby charakter „antyeuropejski”. Podobnie, mimo wcześniejszych zapowiedzi wypowiedzenia genderowej konwencji stambulskiej, PiS po zdobyciu władzy nie chce przyłączyć się do sprzeciwu państw Europy Środkowej w tej sprawie. Krótko mówiąc, nie tylko nie ma żadnych intencji odchodzenia z Unii Europejskiej, ale nawet nie zamierza prowadzić poważnych sporów z jej władzami. Oddajmy jednak Cezarowi, co cesarskie. Jest jeden wyjątek: polityka imigracyjna, łącznie z odrzuceniem Globalnego paktu imigracyjnego. Ale w tej dziedzinie nasz rząd włączył się w szerszą, istniejącą już opozycję, a nie ją podjął (co więcej – w temacie bardzo wyborczo popularnym). Dobre choć tyle.

Ale „polexit” bywa używany również w przeciwnych intencjach. Koncept ten został podjęty przez deklaratywnych przeciwników Unii. Hasło to wywiesili na wyborczym sztandarze Ruch Narodowy i Janusz Korwin-Mikke. W tym wypadku hasło ma zastąpić politykę. Prezes Mikke nie podjął w parlamencie poważnej współpracy z klubami opozycyjnymi wobec władz Unii Europejskiej. Również działania Ruchu Narodowego po ogłoszeniu „polexitu” nie zmierzają do poszerzenia opozycji wobec polityki Unii Europejskiej, ale do partyjnych ataków na tych, którzy taką politykę prowadzą. Konrad Smuniewski, znany publicysta tego środowiska, uparcie na przykład twierdzi, że „Prawica RP niczym od PiS się nie różni”, ponieważ „popiera »reformowanie UE«”. Jako „reformowanie” najwyraźniej kwalifikuje (i dyskwalifikuje jednocześnie) sprzeciw wobec traktatu lizbońskiego, unifikacji walutowej, tworzenia armii europejskiej. Widocznie uważa to za „kosmetyczne różnice”, więc – logicznie rzecz biorąc – sprawy nieistotne, nieważne, niewarte zaangażowania. Jeśli tak, to czego dotyczyć ma polityka? Co jest ważne? Jedynie propaganda i wybory? Niestety, najwyraźniej widać, że hasło „polexitu”, czytelne propagandowo, ale dezorientujące i dzielące opinię krytyczną wobec władz Unii, ma właśnie politykę zastąpić. Nie zamierzam przypisywać takich intencji wszystkim liderom Ruchu Narodowego, ale – jak widać – taka jest dynamika uruchomionej przez nich strategii propagandowej.

Guy Verhofstadt powiedział niedawno, że woli orędowników „exitów” od rządów, partii i polityków sprzeciwiających się polityce Unii Europejskiej (a więc przeszkadzających w budowie Państwa Europa i podważających władzę jej establishmentu). Nic dziwnego. Jak widać – propagandowe „exity” mogą być również wygodnym narzędziem do zwalczania tej opozycji. Wszyscy, którzy widzą toczącą się w Europie rewolucję podważania suwerenności państw, powinni to przemyśleć. Polskę stać na to, żeby przeciw tej rewolucji naprawdę wystąpić.

Źródło: Gosc.pl.



Copyright © Prawica Rzeczypospolitej

[ wykonanie ]